Hermiona była w szoku. Za drzwiami stał Wiktor Krum. Ten sam, którego zapamiętała ze ślubu Bill'a i Fleur. Wydawał się w ogóle nie zmienić. Dalej miał szpiczasty nos i króciutko przycięty zarost. Kobiety w jego towarzystwie pewnie alej reagowały cichutkimi uśmieszkami. Chociaż była zaręczona, jego uroda i męskość dalej wzbudzały i w niej wiele emocji.
- Witaj, Wiktorze. - powiedziała Hermiona i uścisnęła jego wyciągniętą rękę.
Mężczyzna podniósł ją do ust i delikatnie ucałował co wywołało rumieńce na policzkach Hermiony. Uśmiechnął się na ten widok. Hermiona była zaniepokojona. Za chwilę miał wrócić Ron, więc musiała jakoś spławić przybysza, by nie wzbudzał podejrzeń.
- Co tu robisz? - zapytała Hermiona.
- Przyjechałem do Ciebie. - uśmiechnął się Wiktor. - Mogę wejść?
Hermiona zaskoczona w pierwszym momencie nie mogła wydusić słowa, ale w końcu, przypominając sobie o kolacji postanowiła pozbyć się nieproszonego gościa.
- Niestety, ale jestem umówiona i śpieszę się. Spotkajmy się kiedy indziej. - powiedziała w nadziei, że to go przegoni.
- No dobrze. - westchnął Krum. - Do zobaczenia.
Wiktor chciał pocałować Hermionę w policzek, ale ta się odsunęła i posłała mu blady uśmiech. Mężczyzna wycofał się z entuzjazmem. Ponownie znowu ją zobaczy!
A Hermiona? Zamknęła szybko drzwi i oparła się o nie plecami głęboko oddychając.
"Co za dzień" - pomyślała i ruszyła do kuchni wyciągnąć pieczeń z piekarnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz